piątek, 6 grudnia 2024 r. imieniny: Dionizji, Leontyny, Mikołaja

Święty Józefie, dany za ojca Synowi Bożemu,
wspieraj nas w naszym zatroskaniu o rodzinę,
o zdrowie i pracę, po wszystkie
dni naszego życia i racz nas wspomagać
w godzinę śmierci naszej.

Multimedia

Msza św. - niedziela 11:30

Historia kościoła parafialnego                       Strzebielinek

Opis kościoła                                                 Obóz internowania

Współczesny wygląd kościoła                       Krzyż strzebieliński 

Madonna strzebielińska



Historia kościoła parafialnego

    Kościół w Gniewinie powstał w latach 1364-1400 i należał do parafii w Salinie.  Prawdopodobnie był on fundacją rodziny Błądzikowskich. Niestety nie jest znany jego tytuł. Parafia filialna Gniewino należała do dekanatu lęborskiego, archidiakonatu pomorskiego diecezji włocławskiej. Około roku 1476 wieś z patronatem nad kościołem przechodzi w ręce klasztoru Cysterek z Żarnowca. Z początkiem XVI wieku właścicielem Gniewina staje się rodzina Wejherów. Ziemie te ulegają prądom reformacji. Ludność przeszła na protestantyzm. Wieś ponownie należała wówczas do parafii w Salinie. W 1658 roku mieszkał przy nim luterański predykant. Nieliczni katolicy, którzy zamieszkali na tym terenie należeli duszpastersko do parafii św. Jakuba w Lęborku. Pod wpływem konfliktów religijnych w połowie XVII wieku kościół doszczętnie spłonął

Tablica informacyjna ukazująca przeszłość Gniewina – (znajduje się na plebanii)


Pierwsza świątynia, istniejąca już od XV stulecia, znajdowała się na miejscu dzisiejszego kościoła. W połowie XVII w. doszczętnie spłonęła.

.(fragment tablicy informacyjnej).

 

 

 

   

    W XVIII wieku wieś stała się własnością Rexinów, z których Michał Ludwik jako generał wojska polskiego, kontynuował tradycje polskie i one zapewne były dostateczną przyczyną, że w pierwszej połowie XIX wieku miejscowy pastor ewangelicki głosi kazania i katechezy w duchu katolickim i języku polskim.  
    W latach 1870-1872 mieszkający tu protestanci wybudowali na miejscu poprzedniej świątyni nowy kościół w stylu neogotyckim. Ceglana budowla ze smukłą wieżą jest ozdobiona neogotyckimi detalami z charakterystycznym motywem ostrołukowych okien.
    Po I wojnie światowej dekanat lęborski z Gniewinem znalazł się na terenie ziem należących do Niemiec. Wzniesiona świątynia służyła wspólnocie ewangelików do końca II wojny światowej.
    Po zakończeniu działań wojennych, Prymas Polski ks. Kardynał A. Hlond dekretem z dnia 15.08.1945 roku włączył Gniewino do diecezji gorzowskiej. Opustoszały kościół adoptowano na cele kultu katolickiego. Ówczesny proboszcz Kostkowa Ks. Bernard Stosik, odprawił w tym kościele po raz pierwszy Mszę Świętą 01.11.1945 roku. Gniewino pozostało filią parafii Kostkowo aż do roku 1977. Już wówczas, po utworzeniu administracji kościelnej na ziemiach odzyskanych, znalazło się w granicach diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej. Ks. Bp Ignacy Jeż dekretem z dnia 08.12.1977 r. ustanowił w Gniewinie samodzielną parafię, nadając jej tytuł św. Józefa Robotnika.
    Pierwszym proboszczem parafii został mianowany rezydujący w Gniewinie już od roku 1974 wikariusz lokalny ks. Jan Wszołek. Na urzędzie tym pozostaje do roku 1989. Ważnymi wydarzeniami za jego pracy duszpasterskiej jest wybudowanie plebanii oraz kościoła filialnego w Bychowie.
    Kolejnym proboszczem parafii w Gniewinie zostaje mianowany ks. Stanisław Goryński, który pełnił tę funkcję do śmierci, tj. do 28 grudniu 1992 roku.
    Od roku 1993 urząd proboszcza pełnił ks. Franciszek Rzoska. W tym czasie zostaje przeprowadzony remont kościoła. Wymieniono strop i dach, który pokryto blachą, a także częściowo zmodernizowano prezbiterium.
    Z dniem 14.02.1998 roku został mianowany proboszczem w Gniewinie ks. Marian Miotk, który dotąd pełni tu posługę duszpasterską.


Opis kościoła


    Kościół w Gniewinie został zbudowany dla wspólnoty ewangelickiej w stylu neogotyckim w latach 1870-1872. Świątynia z surowej cegły ozdobiona jest detalami neogotyckimi z charakterystycznym motywem ostrołukowych okien, z mocnymi liniami pionowymi, które dają poczucie dużej wysokości.


Białosrebrzyste tarcze herbowe rodziny von Rexin (fragment tablicy informacyjnej).

    W kościele znalazły się pewne przedmioty pochodzące z wcześniejszej, polskiej świątyni. Na ścianach umieszczono liczne tarcze herbowe, białosrebrzyste, z obić sarkofagów, głównie właścicieli Gniewina, wśród nich rodziny von Rexin. Uszanowano też ołtarz z polskiego kościoła, który nie był już potrzebny do funkcji liturgicznych, ale znalazło się dla niego miejsce przy wejściu, pod chórem – obecnie znajduje się on w kościele w Salinie. Przeniesiony został tam dla celów kultycznych wraz z rzeźbą anioła. Znaczącym zabytkiem nawiązującym do czasów pierwszej świątyni są dzwony (pocz. XVII w.), które także współcześnie zwołują wiernych na nabożeństwa. Z dawnego kościoła zachowały się dwa cynowe lichtarze ołtarzowe (XVIII wiek).


 

Wnętrze kościoła ewangelickiego. Widoczny ołtarz wraz z centralnie ustawioną przed nim chrzcielnicą.




Misa Chrzcielna

    W kościele ewangelickim zasadniczym wyposażeniem dla sprawowania czynności liturgicznych był ołtarz dla wyeksponowania Biblii i chrzcielnica, która wykonana była z piaskowca. Jej główny element, misa chrzcielna, przechowywana jest obecnie w archiwum parafialnym. Chrzcielnica zaś stanowi istotny element nowego wystroju kościoła.

 



Zabytkowe organy

    Z tego samego okresu, co cały budynek kościoła, pochodzą też ławki. Służyły one od samego początku ewangelikom gromadzącym się w na swoje nabożeństwa w Gniewinie, współcześnie, po zamontowaniu na nich mat grzewczych, są wygodnym siedziskiem dla katolików. W nawie kościoła znajduje się 30 ławek oraz 8 na chórze, co gwarantuje miejsca siedzące przynajmniej dla 300 osób.

    Istotnym elementem wyposażenia są także organy. Zamontowane tu po wybudowaniu kościoła, swoim brzmieniem i możliwościami ciągle upiększają liturgię. Wykonano je zapewne na terenie Niemiec, o czym świadczą oznakowania na poszczególnych elementach oglądanych od środka, co miało ułatwić ich montaż w Gniewinie. Są to organy pneumatyczne, jedenasto-głosowe, dwu-manuałowe. Składa się na nie około 1000 piszczałek.


    Kościół wzniesiony został na planie prostokąta z kwadratową 3-kondygnacyjną wieżą. Wejście, od strony zachodniej, ozdobione jest kilkoma ostro zakończonymi łukami cofającymi się w głąb ściany. Prowadzi wprost przez wieżę i nawę do prezbiterium. Prezbiterium, skierowane na wschód, zamknięte jest apsydą. Ostrołuki gotyckie powtarzane są tu w wielu miejscach i nadają budowli strzelistego charakteru. Kościół w Gniewinie jest jednonawowy. Elementem dekoracyjnym jest fryz ceglany, który szczególnie wyraziście zdobi okna. Rzut poziomy wzbogacają przybudówki jak zakrystia i przedsionki. Zakrystia zbudowana została przy północnej ścianie prezbiterium. Niewielka kruchta znajduje się również na osi elewacji wschodniej (południowa strona prezbiterium). Przedsionki, w których mieszczą się schody prowadzące na chór, znajdują się po obu stronach wejścia do kościoła. Wszystkie okna wieży, a także wysokie okna nawy głównej zamykają łuki ostre.

 Przedsionek, w którym mieszczą się schody prowadzące na chór



 Współczesny wygląd kościoła

Widok kościoła od strony południowej

    Na przełomie stulecia i tysiąclecia w kościele rozpoczęły się i dotąd są kontynuowane  prace modernizacyjne. Konsekwentnie realizowany jest nowy, całościowy projekt wystroju wnętrza autorstwa pana Jarosława Wójcika z Sierakowic. Neogotycki charakter kościoła stopniowo ubogacany jest elementami sztuki nowoczesnej. Projekt obejmuje kompleksowo wyposażenie niezbędne do sprawowania liturgii (ołtarz, ambona, tabernakulum), ale też i wygląd ścian (stacje drogi krzyżowej) oraz okien (witraże). Dzięki przeobrażeniom wnętrza świątynia nabrała sakralnego charakteru i tworzy klimat sprzyjający do modlitwy.


 

 Wystrój kościoła parafialnego – widok współczesny



    Wiele nowych osiągnięć techniki w gniewińskiej świątyni znalazło swoje zastosowanie. W roku 1998, w kościele zostało zamontowane nowoczesne ogrzewanie metodą promienników kwarcowo - halogenowych zasilanych energią elektryczną. Z ogrzewania korzystają nie tylko wierni gromadzący się w kościele na nabożeństwa, ale znacznej poprawie uległa też kondycja murów świątyni, które dzięki temu są lepiej osuszane.

    W roku 1999 rozpoczęto prace nad usprawnieniem funkcjonalności prezbiterium kościoła. Architektura strefy ołtarzowej wyznacza centralny punkt pod środkowym oknem gdzie zostało zamontowane nowe tabernakulum razem z jego marmurowym otoczeniem, które przypomina wodę życia (fale przelewające się przez okno). Same drzwiczki nawiązują do symboliki zasłony świątynnej, która rozdarła się, w momencie śmierci Chrystusa na krzyżu. Człowiek odtąd ma przystęp do miejsca Świętego Świętych. Uwidoczniono tam również symbol drogi, którą jest Chrystus, jak też łany zbóż przypominające o Chlebie Życia. Światło – jak Zmartwychwstały „rozrywa” skały. Promień światła łączy niebo (w górnej części okna), gdzie znajduje się symbol Chrystusa –  Światłości, z ziemią, gdzie pozostaje wśród nas Pan pod postacią Chleba eucharystycznego.

 Tabernakulum


 

    W prezbiterium ustawiono nowy ołtarz i ambonę. Ołtarz jest wykonany z jednej bryły marmuru, co staje się wymowne w kontekście spotkania człowieka z Bogiem, które się tu dokonuje. Człowiek wydaje się być „nieociosaną bryłą”, która dzięki Eucharystii nabiera właściwego kształtu. Ołtarz w gniewińskim kościele przypomina o łączności Stwórcy ze stworzeniem. Bóg pochyla się ku ziemi,  a człowiek kieruje swe myśli i modlitwy ku Bogu. Osią świata jest Baranek, w Nim i przez Niego dokonuje się zbawienie człowieka. Dnia 7 grudnia 2002 roku, w 25-tą rocznicę ustanowienia samodzielnej parafii w Gniewinie, Biskup Diecezjalny Jan Bernard Szlaga dokonał konsekracji kamiennego ołtarza i kościoła.


Marmurowy ołtarz



    Oprócz prac prowadzonych we wnętrzu kościoła zmienia się równocześnie jego otoczenie. Znaczącym elementem, który przykuwa uwagę przechodniów jest usytuowana w pobliżu kościoła kapliczka wzniesiona na cześć Matki Bożej Fatimskiej. Jest to odlew z brązu koloidalnego, który przybliża treść objawień fatimskich (Matka Boża w koronie dębu, a u podnóża troje wizjonerów: Łucja, Hiacynta i Franciszek). Kaplica została wzniesiona jako wotum Roku Jubileuszowego. Autorem rzeźby jest pani Janina Karczewska z Gdańska. Poświęcenia dokonał 14 maja 2000 roku (w dzień po beatyfikacji dzieci fatimskich) Biskup Diecezjalny Pelpliński ks. prof. dr hab. Jan Bernard Szlaga. 

Kaplica Matki Boskiej Fatimskiej

    Dalsze prace we wnętrzu kościoła przyczyniały się do korzystnych zmian wpływających na klimat sprzyjający do  skupienia i modlitwy. Nowe elementy wystroju tworzą sakralny nastrój wnętrza. Prosty styl, w którym nie ma nic zbytecznego, wyraża jednak wiele treści biblijnych. Wymienione zostały trzy okna w prezbiterium kościoła, w których zamontowano nowoczesne witraże wykonane metodą fusingu, przedstawiają symbolicznie Trójcę Święta. Każde okno w partii dolnej zawiera sferę ziemską, a w części górnej - niebieską. W oknie po lewej stronie, poprzez symbolikę zaczerpniętą z ksiąg Starego Testamentu, przedstawiono wyobrażenie Boga Ojca. Wyraża to płonący krzak mojżeszowy, przy którym Jahwe objawił swoje imię i łuk tęczy jako znak przymierza z Noe. W witrażu środkowym przedstawiono drugą osobę Trójcy Świętej: Syna Bożego. Chrystus powołał rybaków i posłał ich, aby odtąd ”łowili” ludzi. Są więc tam ryby w sieci jako symbol Kościoła; jest krzyż na Golgocie, przez który dokonał odkupienia człowieka i stał się światłością świata, a pozostaje nadal pod postacią Chleba i jest tym samym obecny w Eucharystii. Całość łączy wielki promień schodzący na ziemię. Natomiast w trzecim oknie ukazany jest Wieczernik, scena Zesłania Ducha Świętego. Trzecia osoba Boża: Duch Święty asystuje modlącym się członkom Kościoła.

Witraże w prezbiterium kościoła


    Ołtarz boczny na ścianie tęczowej przedstawia mozaikę – Świętą Rodzinę z patronem świątyni św. Józefem. Wykonaniem mozaiki zajął się artysta plastyk Jarosław Wójcik. Charakterystyczny gest Dzieciątka, rozłożone ręce, jest zapowiedzią krzyża. Na kolanach Świętej Rodziny rozciąga się pled, który stanowi zarazem podnóżek Dzieciątka, a jest nawiązaniem do korporału rozkładanego na ołtarzu w czasie sprawowania Eucharystii. Postacie Maryi i Józefa wykonane są w odcieniach brązu, co symbolizuje naturę ziemi, rozjaśnionego promieniującą od Bożego Dzieciątka bielą, wyrażającą bóstwo Zbawiciela. 14 maja 2006 roku ks. biskup  prof. dr hab. Jan Bernard Szlaga pobłogosławił mozaikę.

Święta Rodzina


    Po przeciwnej stronie znajduje się chrzcielnica. Pochodząca z dawnego kościoła została tu zwieńczona nową szklaną pokrywą. Jej tło nawiązujące do tematyki chrzcielnej. Potrójne pionowo umieszczone szklane strumienie nawiązują do „Źródła Wody Żywej” jak też cnót boskich (wiary, nadziei, miłości), które otrzymuje każdy ochrzczony. W szkle została też wyrzeźbiona scena chrztu Jezusa w Jordanie. Strumienie te mają swój początek w potrójnych kręgach okalających gołębicę, symbol Ducha

 Otoczenie Chrzcielnicy


Wykonana z piaskowca, okazała chrzcielnica stanowiła wyposażenie kościoła ewangelickiego. Służy do dziś wspólnocie katolickiej.



    Szczególnego charakteru nabrało wnętrze kościoła po wykonaniu nowych stacji drogi krzyżowej z mozaiki. Poszczególne stacje ciągną się od posadzki na wysokość 2,70 m a ich szerokość wynosi 0,45 m. Artystyczne ujęcie i przedstawienie scen wydarzeń zbawczych wprowadza w zadumę i zmusza każdego do refleksji. Przy ich wykonaniu p. Jarosław Wójcik zastosował nie tylko kamień, ale użył też złota, które dodaje blasku. Wizualnie stacje bardzo scaliły wnętrze kościoła. Stacje są podświetlane z posadzki, co znacznie uwidacznia ich wypukłe elementy. W czasie odprawiania nabożeństw Drogi Krzyżowej do rozważań zostało włączone światło. Droga Krzyżowa została erygowana i poświecona przez Biskupa Pelplińskiego ks. prof. dr hab. Jana Bernarda Szlagę, przed rozpoczęciem okresu Wielkiego Postu, 6 marca 2011 roku. 
                                                                                                      Stacje drogi krzyżowej



Z całością nowoczesnego wystroju harmonizuje kropielnica zamontowana w przedsionku kościoła, przy wejściu, wykonana również metodą fusingu, ze szkła stapianego.

Nowa kropielnica, wykonana ze szkła



    Nowoczesna metoda szkła stapianego znalazła w gniewińskim kościele szerokie zastosowanie. Kontynuowane są prace przy wymianie okien. Nowe witraże wykonywane są w pracowni Pana Jarosława Wójcika metodą fusingu. Pewnie jest to wyjątkowy przypadek nawet w skali świata, gdzie przy zastosowaniu nowoczesnej metody, na dużych płaszczyznach okien wytapiane są postacie i sceny biblijne. Płaskorzeźby stają się bardzo czytelne, gdyż ich wypukłości sięgają 7 cm, a zwrócone w stronę zewnętrzną bardzo ubogacają architekturę budynku. Dotychczas zostały zamontowane od strony południowej witraże przestawiające: Zwiastowanie – początek nowego życia, nauczanie Chrystusa – góra błogosławieństw i apokalipsę – objawienie św. Jana ukazujące cel życia na ziemi. W realizacji są kolejne witraże.

 

Witraże zamontowane od strony południowej przedstawiają kolejno: Zwiastowanie, kazanie na Górze oraz Objawienie św. Jana.



    Po stronie północnej ich odpowiednikami będą witraże przestawiające dzieje Starego Testamentu: raj – początek życia na ziemi, nadanie Prawa – Mojżesz z tablicami dekalogu, Arka Przymierza – kult starotestamentalny i świątynia jerozolimska – kult świątynny. Po zamontowaniu nowych witraży wiele zyskała także architektura zewnętrzna budynku kościoła. Odwiedzający Gniewino pielgrzymi czy turyści mogą „czytać” sceny biblijne od zewnątrz.

Widoczne w płaszczyznach witraży postaci i sceny biblijne. Płaskorzeźby zwrócone są w stronę zewnętrzną okien. Ich wypukłości sprawiają, że wizerunki są bardzo wyraźne.



Z piękną budowlą neogotyckiego kościoła w Gniewinie komponuje się całe otoczenie placu wytyczone kamiennym ogrodzeniem.
Ogrodzenie od strony ulicy 

 

 

 

Strzebielinek

      Na terenie parafii znajduje się miejscowość Strzebielinek, która posiada specyficzną historię. W latach 70-tych, do 1983 roku funkcjonował tu jeden z zakładów karnych w Polsce,  pawilony stanowiły Oddział Zewnętrzny Zakładu Karnego w Wejherowie. W otoczeniu lasu pobudowano zakład karny półotwarty, dla więźniów zatrudnionych na budowie elektrowni w Żarnowcu. Więźniowie pracowali też w okolicznych PGR-ach. Ów „oddział zewnętrzny” dla więźniów kończących odsiadkę, którym się już nie opłacało uciekać, mieścił się właściwie niskich barakach. Od początku ogłoszenia stanu wojennego w Polsce (13. 12. 1981) urządzono w zakładzie obóz internowania, a 1983 roku przekwalifikowano pawilony na Dom Pomocy Społecznej. Funkcję tę pełni obiekt, po znacznych przeobrażeniach, po dzień dzisiejszy.

      DPS Strzebielinek - jest jednostką organizacyjną pomocy społecznej, finansowaną w formie jednostki budżetowej, prowadzoną przez Powiat Wejherowski. Dom przeznaczony jest dla osób przewlekle psychicznie chorych. Mieszkańcy, przebywający w Domu Pomocy Społecznej, korzystają z usług bytowych, opiekuńczych i wspomagających, świadczonych na poziomie obowiązującego ustawowo standardu.

 

  

Obóz internowania

      Ośrodek Odosobnienia dla Internowanych w Strzebielinku, funkcjonował 13 XII 1981 – 23 XII 1982 w ZK w Strzebielinku k. Wejherowa (gm. Gniewino); jeden z największych w kraju. Komendant: mjr Franciszek Kaczmarek. Od 13 XII 1981 internowano tu większość działaczy z Regionów Gdańskiego i Słupsk, członków KK zatrzymanych w siedzibie „S” w Gdańsku (w tym na krótko kobiety; łącznie ok. 1/3 składu KK), od III 1982 działaczy z Regionów Toruńskiego i Bydgoskiego przewiezionych z Ośr. Odosobnienia w Potulicach, od VIII 1982 – z Regionu Pomorze Zachodnie po likwidacji Ośrodka w Wierzchowie, od IX 1982 – internowanych z Ośrodka w Warszawie-Białołęce.

       W Ośrodku przebywało łącznie 491 osób; 4 XII 1982 – były tam jeszcze 72 osoby (w tym 6 na przepustkach i 5 w szpitalu). Pierwszym internowanym był Lech Kaczyński, jako ostatni Ośrodek opuścił – Józef Taran. Internowani tu członkowie KK to m.in.: Lech Dymarski, Andrzej Gwiazda, Maciej Jankowski, Seweryn Jaworski, Karol Modzelewski, Janusz Onyszkiewicz, Jan Rulewski, Henryk Wujec, członkowie Prezydium KK, m.in.: Ryszard Błaszczyk, Jacek Merkel, Grzegorz Palka, Józef Patyna, Antoni Tokarczuk, Stanisław Wądołowski, Grażyna Wendt-Przybylska. Ośrodek w porównaniu z innymi miał relatywnie wysoki standard: obszerny plac spacerowy, spacery 1,5-godzinne, ogródek, boisko do gry w siatkówkę, prawo do regularnych, coniedzielnych wizyt rodzin; w jednej z cel urządzono kaplicę; stosunkowo łatwo można było uzyskać skierowanie do szpitala (skąd kilka osób uciekło, m.in. Krzysztof Wyszkowski).

      Uciążliwe były: 16-osobowe cele, surowa cenzura korespondencji, zła opieka lekarska na miejscu. W wyniku 4-krotnych wizytacji Komisji MCK złagodzono niektóre obostrzenia, m.in. otworzono cele, także umożliwiono uprawianie ogródka.

      Opiekę duszpasterską nad internowanymi sprawowała kuria diecezjalna w Pelplinie (diecezja chełmińska). Kapelanem był ks. Tadeusz Błoński (kapelan Wojska Polskiego z diecezji gdańskiej), duszpasterskie wizyty w Ośrodku odbyli m. in.: bp Edmund Piszcz, rektor seminarium duchownego w Pelplinie, bp chełmiński Marian Przykucki, bp gdański Lech Kaczmarek; ks. Hilary Jastak (proboszcz parafii NSPJ w Gdyni) pomimo podejmowanych starań nie uzyskał wstępu.

       Internowani organizowali we własnym gronie wykłady i kursy językowe (prowadzone przez Antoniego Stawikowskiego), regularne coniedzielne koncerty piosenek (wykonywane m.in. przez Zbigniewa Iwanowa, Edwarda Pacyńskiego, Antoniego Filipkowskiego), zajęcia sportowe (6 IX – 6 X 1982 Spartakiada Strzebielińska, gł. organizator Jerzy Grzeszkiewicz); Andrzej Trzaska rysował portrety i obrazy z życia codziennego; Stanisław Śmigiel zorganizował przemyt aparatu fotograficznego, którym Lech Różański utrwalił życie codzienne internowanych. Produkowano znaczki i stemple poczty podziemnej.

      W III/IV 1982 grupa internowanych z Trójmiasta (Tadeusz Szczudłowski, Jan Koziatek, Józef Hamadyk, Bolesław Hutyra, Ryszard Szkant), pracująca w więziennej stolarni, wykonała potajemnie ok. 3-metrowy drewniany krzyż, który w Wielką Sobotę (10 IV 1982) ustawiła w kaplicy Ośrodka na 5 min. przed przybyciem bp. sufragana Jana Nowaka z diecezji gnieźnieńskiej (16 I 1983 b. internowani wystawili kopię tzw. Krzyża Strzebielińskiego podczas mszy św. w Bazylice Mariackiej w Gdańsku). 27 VII 1982 chorzy z Ośrodka, przebywający w szpitalu w Wejherowie, wykonali prosty, drewniany krzyż z klęcznikiem, przekazali go nast. jako dar do parafii św. Brygidy w Gdańsku. 9 V 1982 bp sufragan E. Piszcz poświęcił obraz Matki Boskiej Strzebielińskiej wykonany przez Antoniego Szymkowskiego.

       Prawie od początku podejmowano akcje protestacyjne, m.in.: odmawiano udziału w tzw. rozmowach obywatelskich z funkcjonariuszami SB, ogłaszano apele, oświadczenia, wydawano ulotki, malowano napisy i plakaty; prowadzono stałą kampanię piętnowania zgody na emigrację polityczną, uroczyście obchodzono święta religijne i narodowe, 13. dnia każdego miesiąca organizowano tzw. łomot – protest polegający na wywoływaniu hałasu, wyjątkową tego rodzaju oprawę miały obchody tzw. półrocznicy wprowadzenia stanu wojennego 13 VI 1982. 7 X 1982 grupa 20 internowanych rozpoczęła 5-dniową głodówkę w proteście przeciw delegalizacji „S”.

        Internowani utworzyli wewnętrzną reprezentację: tzw. Radę Obozu; w jej skład weszli przedstawiciele poszczególnych Regionów, na czele stał Konrad Marusczyk (do czasu zwolnienia 7 VII 1982). Nie wszyscy akceptowali politykę Rady – część stała na stanowisku realizmu politycznego (tzw. linii Lecha Wałęsy), inni prezentowali pogląd maksymalistyczny (linia Andrzeja Gwiazdy). Różnicom tym dano wyraz w liście z 20 VIII 1982 do prymasa Józefa Glempa: odnosząc się do tez Prymasowskiej Rady Społecznej z 5 IV 1982, zaznaczono, że nie wszyscy internowani w Ośr. Odosobnienia w Strzebielinku podzielają jej stanowisko ws. porozumienia narodowego.

      Władze podejmowały działania zmierzające do złamania morale internowanych (tzw. rozmowy obywatelskie), jednak nie stosowano przemocy fizycznej. Grupą operacyjno-śledczą kierował kpt. Eugeniusz Maciuk. Już w chwili uruchomienia Ośrodka znalazło się w nim 4 TW SB (1 z nich od razu zwolniony). W wyniku prowadzonych rozmów operacyjnych 13 XII 1981 – 20 II 1982 pozyskano do współpracy z SB 29 internowanych. Do chwili likwidacji Ośrodka pozyskano od więzionych łącznie 99 deklaracji lojalności, wielu zdecydowało się na emigrację. Marian Jurczyk po likwidacji Ośrodka został (z kilkoma innymi działaczami) aresztowany i osadzony w więzieniu.

        Piosenki internowanych w Strzebielinku zostały 2-krotnie wydane w podziemnym obiegu: Strzebielinek. Piosenki internowanych, nagranie z obozu (CDN, Warszawa 1983), Internat. Z pomocą przyjaciół śpiewa Zbigniew Iwanow. Nagrania dokonano w ośrodku odosobnienia dla internowanych w Strzebielinku w październiku 1982 (Oficyna, Szczecin 1984). Andrzej Drzycimski i Adam Kinaszewski wydali pod ps. Jan Mur Dziennik internowanego (XII 1981 – XII 1982) (Instytut Literacki, Paryż 1985; wydanie krajowe: Oficyna Wydawnicza Polski Dom Wydawniczy Sp.z o. o., Gdańsk – Warszawa 1989).           

                                                                                                                                                                                                            (Wojciech Turek)

 

 

 

Krzyż strzebieliński

       Jednym z uwięzionych w Strzebielinku był wybitny działacz opozycji przedsierpniowej, Tadeusz Szczudłowski. W Strzebielinku organizował on opór, wspólne modlitwy, wspólne śpiewy pieśni patriotycznych. Sam tworzył parafrazy znanych pieśni narodowych, wśród nich “Modlitwę strzebielińską”, śpiewaną przez uwięzionych na melodię “Pieśni konfederatów barskich”:

                    O Boże Wielki, Panie nasz jedyny,
                   Znieś niewolnictwo w sercu Europy!
                   Polska Cię woła, narodów sumienie -
                   W Tobie zbawienie. (…)

                            Wolni z wolnymi w duchowej jedności,
                           Równi z równymi bratać się pragniemy.
                           Natchnieni duchem Piastów, Jagiellonów -
                           Wierni do zgonu…

     Pieśń ta i inne, śpiewane sursum corda, brzmiały najpiękniej w dniach odwiedzin internowanych przez rodziny. Odwiedzający, oczekując na wejście, przyłączali się do śpiewu rozbrzmiewającego specjalnie dla nich z baraków i powstawała niepowtarzalna wspólnota ludzi wolnych, niepowtarzalne “nielegalne zgromadzenie”, nieprzewidziane w dekrecie o stanie wojennym…

 Bóg – Honor – Ojczyzna

     W marcu 1982 r. Tadeusz wykonał projekt wielkiego, drewnianego krzyża internowanych, który stał się niebawem ośrodkiem modlitwy i skupienia. Poinformował o swoim zamiarze zaufanych kolegów: Jana Koziatka, Józefa Hamadyka, Bolesława Hutyrę i Ryszarda Szkuata. Krzyż budowali po kryjomu, w stolarni znajdującej się na terenie obozu. Nieocenionej, bezinteresownej pomocy udzieliła im grupa zwykłych więźniów, przywożonych do pracy w Strzebielinku z Wejherowa. Dla nich największą nagrodą była możliwość umieszczenia swojego nazwiska na “takim” krzyżu! Tadeusz wierzy, że dla tych ludzi o powikłanej drodze był to moment zwrotny w życiu.

       Krzyż stanął w kaplicy obozowej 10 kwietnia 1982 r. o godz. 12.55, na pięć minut przed przybyciem do obozu z posługą duszpasterską księdza biskupa Jana Nowaka z Gniezna, biskupa pomocniczego Prymasa Polski. Tadeusz Szczudłowski zapamiętał, że ksiądz biskup oraz wszyscy obecni kapłani i internowani byli wstrząśnięci widokiem i symboliką krzyża internowanych. “Podczas Mszy św. zwróciłem się do Księdza Biskupa z prośbą:
“Księże Biskupie, Ojcze i Pasterzu. Krzyż ten zbudowaliśmy tu, w obozie. Prosimy Cię o poświęcenie go jako znaku naszej wiary w powszechne odrodzenie ludzkości i niezłomnej nadziei, że już wkrótce Ojczyzna nasza będzie wolna i niepodległa. Prosimy Cię też, Księże Biskupie, i was drodzy obecni, o złożenie swoich podpisów na tym krzyżu”".

        Po poświęceniu krzyża oraz odśpiewaniu przez internowanych pieśni “Wisi na Krzyżu”, “O Panie, któryś jest na niebie” oraz “Boże, coś Polskę”, ksiądz biskup wygłosił przemówienie, przypominając znaczenie znaku krzyża w dziejach Narodu Polskiego i głęboki sens cierpienia – także tego, które stało się udziałem uwięzionych w Strzebielinku i wszystkich ludzi dotkniętych przez stan wojenny. Po uroczystości ksiądz biskup i wszyscy obecni w kaplicy podpisali się na rewersie krzyża.

       Miejsca nie zabrakło dla nikogo, kto w taki sposób chciał podkreślić swoją solidarność z całą strzebielińską wspólnotą. Krzyż miał wysokość ponad 3 metry i był wykonany z sosnowego, nieokorowanego półpnia, osadzonego w pniaku, jakby był wrośnięty w ziemię. Postać Ukrzyżowanego była wykonana z dwóch białych prześcieradeł, z głową przewieszoną przez koronę z drutu kolczastego, opasującą również pień krzyża. Ręce i nogi były przebite gwoździami i przywiązane powrozami. W bok był wbity grot włóczni z ułamanym drzewcem i przywieszoną w tym miejscu czerwoną wstążką. U góry krzyża była umocowana tabliczka z napisem INRI. Na płaskim rewersie krzyża umieszczono wykonane z metalu słowa: BÓG – HONOR – OJCZYZNA.

 Znak

      Tadeusz Szczudłowski wspomina: “Wszystkie spotkania pod krzyżem w Strzebielinku, te nabożne, patriotyczne i te osobiste, dobitnie potwierdzały słowa poety: “Tylko pod krzyżem, tylko pod tym znakiem Polska jest Polską, a Polak Polakiem”. Władze zdawały sobie sprawę, jak ogromne znaczenie ma ten krzyż dla internowanych w ich oporze i niezłomnym trwaniu. Zdawały też sobie sprawę ze znaczenia wystawienia tego krzyża na widok publiczny. Trzeba było się liczyć, że jeżeli wcześniej nie zniszczą go, to na pewno nie pozwolą, aby był wyprowadzony z obozu i zachowany.

       Niebawem się to potwierdziło. Jednego z więźniów nakłaniano, aby podpalił kaplicę. Nie powiodły się starania o zabranie krzyża z obozu, podjęte przez księdza kapelana Tadeusza Błońskiego i księdza prałata Henryka Jankowskiego. W tej sytuacji postanowiłem wykonać dokumentację krzyża. Zrobiłem rysunki z dokładnymi pomiarami oraz precyzyjnie odkalkowałem całą tylną jego powierzchnię z podpisami, uwzględniając nawet kolory długopisów, na kalce technicznej dostarczonej mi przez ks. kapelana Błońskiego. Całą dokumentację wyniósł ksiądz kapelan i przekazał ją na przechowanie dr. Eugeniuszowi Myczce [nieżyjącemu już wybitnemu działaczowi PSL, współpracownikowi Stanisława Mikołajczyka - P.Sz.]. Następnie wspólnie z kolegami internowanymi, którzy brali udział w budowie krzyża, wykonaliśmy dokładne kopie wszystkich elementów tego wystroju. Elementy oryginalne były zastępowane przez kopie i potem były wynoszone przez ks. Błońskiego poza obóz. W sumie cała dokumentacja krzyża i cały jego wystrój znalazł się w ukryciu, poza obozem!

      Jak było do przewidzenia, władze nie pozwoliły zabrać krzyża z obozu. Został on tam jako ostatni pod strażą, niczym najniebezpieczniejszy przestępca, skazany na zawsze. Nie zapomnieliśmy jednak o naszym krzyżu i nadal staraliśmy się go zabrać z obozu. Niestety, tuż przed Bożym Narodzeniem 1982 r. zniknął. Wszelkie nasze poszukiwania po całej okolicy obozu były bezskuteczne. Mówiono, że jeden ze strażników wykradł krzyż i sprzedał jakiemuś cudzoziemcowi. Jak było naprawdę, dziś nie wiemy”.

Wiemy!

     Dziennikarki z Gdańska Ryszarda Wojciechowska (“Dziennik Bałtycki”) i Hanna Wilczyńska-Toczko (Radio Gdańsk) dokonały w ostatnich dniach niezwykłego odkrycia. Oryginał krzyża internowanych nie został zniszczony ani nigdy nie opuścił Polski. Na krótko przed rozwiązaniem obozu “wykradł” go w nocy jeden ze strażników strzebielińskich i schował na terenie swojego gospodarstwa, mieszkał bowiem w Strzebielinku. Obawiał się, tak jak uwięzieni, że krzyż może zostać zniszczony jako pamiątka stanu wojennego. SB poszukiwało krzyża, ale nasz strażnik przed nikim się nie zdradził. Nie wiadomo, dlaczego tak długo ukrywał swoją tajemnicę. Przez pierwsze lata się bał. To zrozumiałe. A teraz? Może wstydził się, że był strażnikiem w obozie? Nie chce nawet, by podawać jego nazwisko do wiadomości publicznej. Krzyż uznał za wotum, które trzeba ocalić jako pamiątkę złego czasu. Pielęgnował go, konserwował. To zdumiewające i piękne zarazem: największymi pomocnikami Tadeusza Szczudłowskiego w dziele budowy i zachowania krzyża okazali się zwykli więźniowie i strażnik obozu! Krzyż jednoczy ludzi, niezależnie od tego, po której są stronie! Tylko pod tym znakiem Polska jest Polską, a Polak Polakiem…

Kopia

      Na początku stycznia 1983 r. Tadeusz Szczudłowski, przekonany, że krzyż internowanych został zniszczony, z grupą byłych kolegów z obozu – Bolesławem Hutyrą, Józefem Hamadykiem i Wojciechem Dobrzyńskim – z pomocą dr. Eugeniusza Myczki, podjął starania o odprawienie w bazylice Wniebowzięcia NMP w Gdańsku Mszy św. dziękczynnej za uwolnienie internowanych; zarazem błagalnej – o uwolnienie wszystkich więźniów politycznych.
     “Postanowiliśmy odtworzyć krzyż strzebieliński i wystawić go w bazylice w czasie tej Mszy św. Ksiądz prałat Stanisław Bogdanowicz wyraził zgodę, a kuria biskupia tę zgodę potwierdziła. Krzyż – na podstawie posiadanej dokumentacji i oryginalnych elementów wystroju – został precyzyjnie odtworzony w stolarni kościoła Bożego Ciała w Gdańsku Pieckach i 15 stycznia 1983 r. przewieziony do zakrystii bazyliki NMP. Reakcja SB była natychmiastowa. Zażądano od władz kościelnych, aby nie dopuściły do wystawienia krzyża na widok publiczny”.

      Zakazu nie usłuchano. Zaplanowana Msza św. została odprawiona 16 stycznia 1983 r. o godz. 18.00. Krzyż ustawiono obok głównego ołtarza. W Eucharystii uczestniczyło kilkuset byłych więźniów politycznych z różnych okresów PRL i byłych internowanych oraz około 10 tysięcy wiernych z całego Trójmiasta. To były niezapomniane chwile.

      Dziś replikę krzyża internowanych przechowuje gdański IPN. To jedyny w swoim rodzaju “dokument” w zbiorach IPN, uratowany przed zniszczeniem. Dokument “pisany”, bo na rewersie krzyża znajduje się kilkaset nazwisk ludzi nieprzeciętnych. Jest tam również nazwisko Lecha Kaczyńskiego, prezydenta RP. Nazwisko Tadeusza Szczudłowskiego widnieje na samym dole, tuż przed “Modlitwą strzebielińską”. Niektóre nazwiska z repliki krzyża są już trudne do odczytania. Mamy nadzieję, że oryginał pomoże uzupełnić te braki, by czas nie zniszczył tego, czego nie udało się zniszczyć ludziom.                                                                                                           

                                                                                                                                                                                        (Piotr Szubarczyk, IPN Gdańsk)

  

Oryginał Krzyża

      Powyższa historia ma swój finał. „Dziennikarki” zostały później powiadomione o zachowanym krzyżu internowanych. Pierwszy „odkrył” go ks. Mirosław Wensierski podczas odwiedzin chorych po domach. Informacją podzielił się też z proboszczem parafii gniewińskiej. Ten zaś podjął rozmowy z dotychczasowym „kustoszem” krzyża o jego odzyskaniu dla parafii, na której terenie znajdował się obóz internowania. Kilkakrotne wizyty w domu „strażnika”, poparte wstawiennictwem jego rodziny zamieszkującej na terenie parafii gniewińskiej, zaowocowały tym, iż wspominany anonimowo strażnik, który uratował krzyż przekazał go do parafii w Gniewinie.

      Krzyż jako znak zwycięstwa, znak zbawienia i źródło mocy w cierpieniu, kryje też zawsze w sobie jakąś tajemnicę. Strzebieliński krzyż, z którym złączone są przeżycia internowanych, ten, który jednoczył ich w trudnych doświadczeniach – ocalał. Prawda zwycięża! Choć przez długie lata pozostawał w ukryciu – przetrwał. Jest wymownym świadkiem wiary ludzi, którzy się pod nim gromadzili. Stanowi swoistą „relikwię” trudnych dziejów Polski. Stał się własnością parafii w Gniewinie, w niej jest przechowywany, a towarzyszy wiernym podczas Mszy św. za Ojczyznę odprawianych w grudniu w parafialnym kościele.

 Dokumentacja

      Strzebielinek był wyjątkowym miejscem internowania bowiem wiele zdarzeń zostało utrwalonych na fotografiach, a wszystko z inicjatywy i za sprawą pana Lecha Różańskiego, którego najpierw osadzono w areszcie w Potulicach, a następnie przeniesiono do obozu dla internowanych w Strzebielinku. Przemyconym w puszce od konserw aparatem fotograficznym rejestrował obozową codzienność. Sens dokumentowania tej więziennej niedoli autor tłumaczy następująco: „Wiedziałem, że propaganda ze strony władz jest bardzo silna. Ukazywano internowanych w ośrodkach wypoczynkowych, wygodnych i eleganckich, żeby zrobić wrażenie, że władza ludowa tak wspaniale obchodzi się z działaczami Solidarności. A prawda była zupełnie inna. Na ponad 40 obozów dla internowanych zaledwie może trzy wyglądały tak jak pokazywano, a pozostałe były ponurymi więzieniami z kratami i drutami kolczastymi. Na zdjęciach na przykład widać białe obrusy – w rzeczywistości były to prześcieradła, którymi nakrywaliśmy stoły, aby choć trochę urozmaicić więzienną szarość”.

      Lech Różański wspomina: „Zdjęcia robione były takim prymitywnym, prostym aparatem marki Certo, a potem Druhem, które przeniesiono mi w czasie odwiedzin. Wszystko, co było przynoszone z zewnątrz było dokładnie badane, otwierane, przeglądane. Z wyjątkiem konserw. Tak więc aparat i filmy zostały profesjonalnie zakute w puszki, z etykietami i przekazane w czasie wizyty. Zrobione filmy trafiały na zewnątrz tą samą drogą”.

     Pan Lech latem 2012 roku przyjechał do Gniewina, by zobaczyć krzyż strzebieliński, a przy okazji przekazał do parafii kilka zdjęć. 


 

 

 

 

 

 

Natomiast współcześnie zachowany krzyż internowanych wygląda tak.

 

 

 

Madonna strzebielińska

 

 

 

            Pod koniec marca 1982 roku do obozu w Strzebielinku przywieziono zapowiadaną już od dłuższego czasu grupę kolegów przetrzymywanych w Potulicach. Ożywiły się kontakty między celami, rozwinął się „uniwersytet obozowy”, kierowany przez Staszka Śmigla, powstawały chóry w celach, odbywały się wieczory poetyckie i literackie, a Andrzej Trzaska rozpoczął malowanie męskich twarzy. Z kolei Antoni Szymkowski, konserwator zabytków z UMK w Toruniu, podjął się namalowania obozowej repliki obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej , z okazji jego 600-lecia obecności na Jasnej Górze. Pierwowzorem, z którego Antek korzystał było duże zdjęcie oblicza Czarnej Madonny z autografem ks. prymasa kardynała Stefana Wyszyńskiego, znajdujące się w kaplicy obozowej. Ściągnięto sztalugi, na ramy naciągnięto płótno, zabejcowano i ugruntowywano. Odwzorowywanie trwało kilkanaście dni. Większość prac Antek wykonywał w kaplicy, ale również w swojej celi, co zresztą widać na wielu zdjęciach. Zaprojektował proste ramy z drewna, na których znalazły się słowa u góry: „Wiara, Nadzieja, Miłość”, u dołu : „Prawda, Godność, Równość”. Na bocznych ramach drut kolczasty i małe biało-czerwone flagi.

            Docelowo obraz miał zostać przekazany do kościoła Mariackiego w Toruniu. Jednak w czasie wizyty bpa Edmunda Piszcza z Pelplina w obozie 9 maja 1982 roku przekonał on Antoniego i kolegów z Torunia o potrzebie pozostawienia obrazu w Strzebielinku. W dniu 18 lipca 1982 roku Antoni Szymkowski wraz kolegami z Torunia prosili ks. kapelana obozowego Tadeusza Błońskiego, salwatorianina, proboszcza parafii garnizonowej św. Piotra i Pawła w Gdańsku przy ulicy Sobótki, by obraz przekazał do Torunia. Władze obozowe nie wyraziły jednak zgody na wyniesienie obrazu z kaplicy strzebielińskiej. W tej sytuacji Antoni Szymkowski obraz przekazał ks. Tadeuszowi Błońskiemu. Obraz MBS, nazwany przez internowanych Madonną Strzebielińską, pozostawał w kaplicy aż do końca funkcjonowania obozu.

            Z kolei Andrzej Trzaska, malarz, na prośbę kapelana obozowego, namalował obraz ojca Maksymiliana Kolbego, kanonizowanego w październiku 1982 roku przez papieża Jana Pawła II. Obraz ten znalazł się w mieszkaniu ks. Błońskiego. Natomiast Madonnę Strzebielińską, kapelan zapowiedział, że zabierze do swego kościoła. Po rozwiązaniu obozu SB, obawiając się demonstracji i przywoływania okresu internowania, nie chciała dopuścić do umieszczenia obrazu Madonny Strzebielińskiej w jakimkolwiek kościele. Po wielu zabiegach ks. Błoński uzyskał wreszcie zgodę na zabranie obrazu do swego kościoła garnizonowego w Gdańsku, z zaleceniem nieeksponowania go w kościele.

            Zgodnie z ustaleniami w obozie, w których przyjęto, że w miesiąc po wyjściu ostatniego internowanego ze Strzebielinka, spotykają się wszyscy będący na wolności na mszy w kościele garnizonowym, którego proboszczem był kapelan obozowy. I tak też 23 stycznia 1983 roku internowani, głównie z Trójmiasta, spotkali się na mszy św. w tym kościele przy obrazie Madonny Strzebielińskiej, umieszczonym na bocznej ścianie po lewej stronie prezbiterium. W rok później, również w styczniu, jeszcze większa grupa kolegów, w tym z Torunia i Szczecina, ponownie się tam spotkała. Niezadowolone władze SB wymusiły na ordynariacie polowym przeniesienie ks. Błońskiego do parafii wojskowej w Inowrocławiu. Przenosząc się zabrał ze sobą obraz Madonny Strzebielińskiej. Tam również przy tym obrazie spotykali się z nim internowani, chociaż kontakty były coraz rzadsze. Natomiast przyjeżdżał Antek Szymkowski, który podtrzymał swój dar i na prośbę ks. Błońskiego namalował dla kościoła obraz Ojca Świętego Jana Pawła II. We wrześniu 1990 roku zmarł ks. Tadeusz Błoński, a wiedza o historii obrazu zupełnie zaniknęła w trakcie dosyć częstych zmian proboszczów parafii wojskowej w Inowrocławiu.

Na zjeździe strzebielinkowców w sierpniu 2014 roku byli internowani uznali, że obraz towarzyszący im w trudnych chwilach powinien znaleźć się w kościele parafialnym pw. św. Józefa Robotnika w Gniewinie, na którego terenie znajdował się obóz. Oczywiście najlepszym rozwiązaniem były powrót obrazu do miejsca, gdzie był namalowany i skąd wyszedł, ale tam funkcjonuje dom opieki społecznej i byłoby to nierealne. Natomiast już obecnie w kościele parafialnym w Gniewinie znajduje się Krzyż Strzebieliński z autografami kolegów, którzy od 10 kwietnia 1982 roku składali na nim swoje podpisy, a wśród nich Lecha Kaczyńskiego i Arkadiusza Rybickiego, którzy zginęli w katastrofie pod Smoleńskiem. Po rozwiązaniu obozu Krzyż zniknął z kaplicy, odnalazł się dopiero 2009 roku, gdy dawny strażnik więzienny, po wielu rozmowach, przekazał go proboszczowi miejscowej parafii ks. kanonikowi Marianowi Miotkowi. Odrestaurowany, wystawiany jest podczas ważnych uroczystości, także podczas mszy świętych z udziałem internowanych. Uzupełnieniem byłby obraz, który ważny był dla wielu internowanych w Strzebielinku, obecnie spotykających się na corocznych uroczystościach właśnie w kościele w Gniewinie.

            W ostatnich dniach po wielu staraniach i inicjatywie byłych internowanych z Gdańska i Torunia oraz księdza proboszcza z Gniewina ks. biskup gen. dyw. Józef Guzdek, biskup polowy Wojska Polskiego podjął decyzję, że obraz zostanie przekazany bezpośrednio z kościoła garnizonowego w Inowrocławiu do kościoła parafialnego pw. Św. Józefa Rzemieślnika w Gniewinie. W dzień patronalny św. Mikołaja (6.12.2016), opiekuna podróżujących i zabłąkanych, ks. Marian Miotk  przywiózł obraz Madonny Strzebielińskiej z Inowrocławia do Gniewina.

 

Opr. Andrzej Drzycimski w oparciu o relację ks. Tadeusza Błońskiego i ks. Mariana Miotk oraz „Dziennik internowanego. Grudzień 1981-grudzień 1982”, Gdańsk 2014.